Słyszałam wiele dobrego o marce Kallos, lecz nigdy nie widziałam ich produktów na sklepowych półkach. Lecz będąc 2 miesiące temu w Hebe, przypadkiem zobaczyłam wiele masek Kallosa i od razu jedną z nich kupiłam :) Nie wiedziałam na którą mam się zdecydować, ale po rozmowie z panią ekspedientką (pozdrawiam załogę Hebe w galerii Blue City w Warszawie :) ) skusiłam się na latte. Przede wszystkim zdziwiła mnie cena - 5 zł.
Producent obiecuje: Dzięki zawartości mlecznych protein ta maska dostarcza wspaniałego nawilżenia wszystkim rodzajom włosów, pozostawia je miękkie i odżywione. Idealna również do włosów po zabiegach: rozjaśnianiu, koloryzacji i trwałej.
Działanie: maskę stosowałam na razie kilka razy, ale efekt jest świetny. Maska ma gęstą konsystencję, dzięki czemu maska jest wydajna i mleczno-budyniowy zapach. Włosy są gładkie, błyszczące i nawilżone; dobrze się rozczesują. Maska nie sprawia, że moje przetłuszczające się u nasady włosy są obciążone. Skład może nie jest wybitny (proteiny daleko w składzie), ale na moich włosach się sprawdza. Niewątpliwie największym plusem jest cena- 5 zł za 275 ml, natomiast minusem- słaba dostępność.
Ocena: 5/6 (ze względu, że daleko w składzie mamy proteiny)
U mnie się niestety ta maska nie sprawdziła, wolę większego kallosa, crema al latte ;) Ta jest zbyt lekka dla moich włosów niestety.
OdpowiedzUsuńPS. Masz bardzo ładne kwiatuszkiw tle bloga.
jak dokoncze swoje obecne maski, to planuję zakup innych masek kallosa, na pewno al latte :)
OdpowiedzUsuńp.s. dziękuję :)
mam wersję litrową i bardzo ją lubię, jest idealna do tuningowania :)
OdpowiedzUsuńBardzo ją lubię. Romansujemy od ośmiu lat. Zrobiła dużo dobrego dla moich włosów. Poleciłam ją wielu osobom, jednak nie wszyscy zachwycili się tak jak ja. Jeśli chodzi o dostępność, Kallos jest firmą produkującą kosmetyki typowo fryzjerskie, dlatego można ją kupić przez internet lub właśnie w sklepach fryzjerskich.
OdpowiedzUsuńw hebe rowniez jest dostepna :)
Usuń